Uwielbiam serwisy polecające różne rzeczy które mogą mi się podobać. Na przykład Last.fm — to internetowa stacja radiowa która za pomocą wyrafinowanych (albo prostych — całkiem nieźle działają) algorytmów proponuje mi muzykę która mi się spodoba.
Gdyby nie last.fm nie znałbym takich cudów jak:
- Słodki Całus od Buby (i ich piosenka Równoległe) — Polska poezja śpiewana
- The Dresden Dolls (na przykład sing)— hamerykański punk kabaret
- Amanda Palmer (na przykład The point of it all) — Wokalistka the dresden dolls która śpiewa też sama (i przy okazji żona Neila Gainmana — padłem jak się dowiedziałem że się pobrali)
- Three Weird Sisters (na przykład Fey Cross) — Takie troszkę Wiccańskie piosenki.
- Żywiołak (piosenka Dybuk)— folk metal.
- Lais (na przykład to)
Naprawdę sporo tego jest. Jednak ceną za to poszerzenie moich horyzontów muzycznych jest taka że nie znam swojego gustu — najsensowniejszą odpowiedzią na pytanie: „Jaką muzykę lubisz” jest chyba: „Taką jaką streamuje mi last.fm”. I zastanawiam się czy było warto — z jednej strony część z tej muzyki poznałbym i tak, ale część byłaby absolutnie poza moim zasięgiem.
W ramach walki z nałogiem postanowiłem zdobywać (drogą kupna bądź nie) albumy moich ulubionych utworów, a jak Hani nie ma to co jakiś czas robię sobie dzień Kaczmarskiego (jak jest to gorzej bo mówi ona że ma przez to depresję;)).