„Her” czyli nowy test turinga

Oglądałem dziś z rodziną film Spike Jonze „Her” (po polsku „Ona”). Będą jakieś spojlery, ale raczej takie jak w każdej innej recenzji.

Opowiada on historię romansu głównego bohatera z jego inteligentnym systemem operacyjnym. Dla mnie cała historia była oczywistą oczywistością, czymś co będę miał szansę zobaczyć na żywo (no o ile polityka nie wpędzi nas w głęboką technologiczną recesję), i w ogóle o czym tu gadać (co więcej — bardzo podobne historie — czytane od drugiej strony czytałem już lata temu). Dla Hani natomiast ewentualne uczucia komputera do człowieka mogą być „sztuczne”, czy „symulowane”.

Czytaj dalej

Takie takie

Siedzę przed komputerem.

Hania: Pasuje Ci na obiad zapiekanka ziemniaczana, klopsiki, duszona kapusta pekińska.
Jacek (nie odrywając wzroku od monitora): Super, zgadzam się.
Hania: Czyli co będzie na obiad?
Jacek: Nie mam najmniejszego pojęcia.

Świadkowie Jechowy II

W niedziele też spotkaliśmy (innego niż ostatnio) Świadka Jechowy.  Tym razem podczas spaceru z psem. Rozmowa wyglądała zgoła inaczej:

Świadek Jechowy: Gazetkę?
Hanna (nie znając natury daru): Weźmiemy
Hanna (po zerknięciu na tytuł wydawnictwa): A nie dziękujemy, sami ateiści.
ŚJ: A co zrobicie kiedy przyjdzie Pan?
JB: Przecież nie przyjdzie.  . .

Rozmowa jakoś się nie kleiła, ale cóż. Może większy wpływ miało to że nasz pies nie polubił ŚJ.

Świadkowie Nauki!

Odwiedziły nas dwie panie (chyba świadkinie jechowy, ale tak daleko nasza rozmowa nie zaszła, żebym miał potwierdzenie).

Świadkinie Jechowy (ŚJ): W tym okresie ludzie życzą sobie „wszystkiego najlepszego” lub „dużo szczęścia”. Czy uważa Pan, że kiedy ktoś Panu życzy tak, to ma wpływ na spełnienie tych życzeń?
JB: W sumie to w tym domu ludzie są całkiem szczęśliwi.
ŚJ: To bardzo dobrze słyszeć, Polacy całkiem rzadko to przyznają. A kiedy życzy Pan komuś coś takiego, to czy ma Pan wpływ na spełnienie życzeń?
JB: Najczęściej nie.
ŚJ: A czy jest ktoś kto ma taki wpływ?
JB: Raczej nie.
ŚJ: A czy Bóg nie ma wpływu?
JB: Widzi Pani, ja całkiem w Boga nie wierzę.

Czytaj dalej

Albo dom zlicytują

Karol i Hela jako jedyni ocaleli z katastrofy samolotu. Południowy Pacyfik, bezludna wyspa.

– Kochanie, opłaciłaś rachunki za mieszkanie?
– Uregulowałam tuż przed wyjazdem.
– A za telefony?
– Też zapłaciłam.
– A ZUS-y nasze popłaciłaś?
– O Boże, kochanie, na śmierć zapomniałam!

Karol całuje ją tak, jak nie całował od lat 30., śmieje się, wrzeszczy jak wariat:

– Ocaleni, ocaleni!!!! Znajdą nas! Te skurwysyny znajdą nas, nawet na końcu świata!…